Przejdź do głównej zawartości

Kolejny rok życia

Moi drodzy dzisiaj kończę 27 lat i muszę przyznać, że w lipcu zeszłego roku nie planowałam tego jak spędzę swoje urodziny z racji, że nie wiedziałam czy do tego czasu dotrwam, a nawet jeśli mi się uda dożyć to myślałam w jakim będę stanie..

I tutaj niespodzianka - nie tylko dożyłam (i to w całkiem dobrej formie), ale też przeżyłam najpiękniejsze urodziny w swoim życiu. Mój chłopak, wraz z moją siostrą, jej mężem, dziećmi moimi rodzicami i najlepszymi przyjaciółmi urządzili mi imprezę niespodziankę! Zostałam wyciągnięta przez siostrę pod pozorem wyluzowania się  na babski wieczór, a okazało się że zamiast tego w restauracji czekało na mnie z tortem, kwiatami i wystrzałowym konfetti mnóstwo moich bliskich.

Oprócz tego dostałam mnóstwo kartek z cudownymi życzeniami od wielu osób, które wspierają mnie w mojej walce z chorobą - za co chcę z tego miejsca serdecznie podziękować. I tutaj pozwolę sobie wymienić wszystkich którym dziękuję - Agnieszce Jerskiej Puzio wraz z mężem Tomkiem i córcią Igą, Beacie i Bartkowi Głowickim  z dziećmi - Wiktorią i Ignacym, Krystynie i Andrzejowi Łuczyńskim, Dagmarze Łuczyńskiej wraz z córcią Ielą, Agnieszce Małyszczuk, Monice i Radkowi Sadurek oraz Małgorzacie Wojtowicz.


Jestem także ogromnie wzruszona i wdzięczna także za filmik urodzinowy - wszyscy, którzy występujecie - ja też WAS kocham!
Dziękuję następującej obsadzie:Wioleta i Adam Pyza, Kamil Leszczyński, Piotr Zapora, Wojciech Kalinka, Karolina Jedynak, Aleksandra Krawczyk, Katarzyna Rdułtowska,  Katarzyna Dzikoń i Dominik Chwiej, Jola Ufniarz, Monika Zarosa, Ewa Szczur, Iza i Ernest Celińscy, Cyprian Leposiński,  Joanna i Jarosław Zapora, Piotr Olszowiak, Iza Strzelczyk i Piotr Szydłowski. 



Dla mnie dzisiejszy dzień to taki mały wielki cud - który zawdzięczam mojemu leczeniu.Dziękuję jeszcze raz wszystkim za piękne życzenia no i cóż mam nadzieję, że się spełnią!
A tak dzięki Wam wygląda moje biurko :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bezpieczny port

Po weselu Wioli i Adama udało mi się w końcu wrócić do pracy. Wrzesień był wyjątkowo ciepły, więc łatwo się wstawało oraz nie było zbyt wielkiego ryzyka złapania infekcji. Muszę napisać, że jestem ogromnie wdzięczna moim przełożonym oraz pracodawcom, za wyrozumiałość w przerwach w mojej pracy i za szczere zainteresowanie oraz słowa wsparcia od wszystkich pracujących w firmie, której jestem zatrudniona. Kolejny wlew wypadł na 27 września - nie było przeciwwskazań, więc dostałam chemię oraz Nivolumab. Wtedy też dostałam skierowanie na założenie portu, oraz na kolejną tomografię. Tym razem zabieg został ustalony 9 października - na 2 tygodnie po chemii, aby mój stan zdrowia przypadkiem w tym znowu nie przeszkodził.  Tomografia zaś wypadała na 10 października. Decyzja  o założeniu  portu naczyniowego została podjęta, bo zaczęły się problemy z wkłuciami. Mój problem polegał na tym, że po 1,5 miesięcznej diagnostyce, czyli po wielu pobraniach krwi, wenflonach, wlewach oraz 3 ...

Rok życia dzięki immunoterapii

Dzisiaj jest taka mała rocznica. Właściwie każdy normalny człowiek raczej nie powinien celebrować takich wydarzeń, ale dla mnie jest to szczególny dzień. Zdjęcie wykonane przez mojego chłopaka po 3 dawce leków. Szczęście - to słowo określające mój stan.  20 lipca rok temu wylosowałam ramię immunoterapii i chemioterapii w programie badawczym nad leczeniem raka żołądka w Centrum Onkologii w Warszawie. Tego dnia podano mi pierwszą dawkę leków, na którą wówczas się składało: 1. wlew z oksaliplatyny (chemia), 2. wlew z nivolumabu (lek z zakresu immunoterapii) 3. w domu miałam brać 7 tabletek dziennie capecytabiny (chemii). Pamiętam, że w noc poprzedzającą podanie leków towarzyszył mi tak ogromny ból całej jamy brzusznej i węzłów na szyi, że nie byłam w stanie w ogóle spać. Co ciekawe po podaniu leków bóle znacznie ustąpiły. Przyszły inne dolegliwości charakterystyczne dla chemii, ale w moim odczuciu dużo mniej uciążliwe. Jak pamiętacie jak opisywałam we wcześniejszych postach w...

Chłoniak c.d.

Następnego dnia po wiadomościach, że najprawdopodobniej mam chłoniaka, poszłam do pracy. Zdecydowałam po serii telefonów wykonanych z rana, że muszę powiedzieć o swojej sytuacji szefowej mojego działu i poprosić o wcześniejsze wyjście, jak tylko dostanę informację, że mogę jechać na wizytę. Chyba nie muszę pisać, że jak szefowa usłyszała o mojej wstępnej diagnozie prawie się rozpłakała. Tak samo zareagował jeden z szefów całej spółki, a ja czułam, że  za każdym razem wypowiadając słowa "mam chyba chłoniaka" - nie słyszę swojego głosu i, ze to co się dzieje jest chyba jakimś złym snem. W międzyczasie dzwoniłam do kilku przychodni próbując umówić się na wizytę do hematoonkologa bądź hematologa - oczywiście bezskutecznie. Aż nagle dostałam telefon z mojej przychodni - w słuchawce usłyszałam lekarkę, która przedstawiła się i powiedziała, że jeśli mam samochód to prosi abym przyjechała do przychodni po skierowanie do szpitala, bo tam czeka na mnie już jej znajoma hematolog. Leka...