Dzisiaj jest taka mała rocznica. Właściwie każdy normalny człowiek raczej nie powinien celebrować takich wydarzeń, ale dla mnie jest to szczególny dzień. Zdjęcie wykonane przez mojego chłopaka po 3 dawce leków. Szczęście - to słowo określające mój stan. 20 lipca rok temu wylosowałam ramię immunoterapii i chemioterapii w programie badawczym nad leczeniem raka żołądka w Centrum Onkologii w Warszawie. Tego dnia podano mi pierwszą dawkę leków, na którą wówczas się składało: 1. wlew z oksaliplatyny (chemia), 2. wlew z nivolumabu (lek z zakresu immunoterapii) 3. w domu miałam brać 7 tabletek dziennie capecytabiny (chemii). Pamiętam, że w noc poprzedzającą podanie leków towarzyszył mi tak ogromny ból całej jamy brzusznej i węzłów na szyi, że nie byłam w stanie w ogóle spać. Co ciekawe po podaniu leków bóle znacznie ustąpiły. Przyszły inne dolegliwości charakterystyczne dla chemii, ale w moim odczuciu dużo mniej uciążliwe. Jak pamiętacie jak opisywałam we wcześniejszych postach w...
Chyba jestem winna wyjaśnienia, dlaczego tak długo nic nie dodawałam tutaj. Otóż jak wiecie po operacji wycięcia jednego jajnika i pobraniu wycinków drugiego w Centrum Onkologii w Lublinie czułam się bardzo dobrze. Rana pooperacyjna zagoiła się w tempie ekspresowym, bóle jamy brzusznej ustąpiły i w dwa tygodnie po zabiegu dostałam w Warszawie kolejną dawkę leków. Następnie miałam wykonaną tomografię, która wykazała, że przez okres odstawienia leczenia żadne zmiany nie zwiększyły się. Przez ten cały czas czekałam na wyniki histopatologii jajników. W końcu po siedmiu (!) tygodniach otrzymałam telefon, że wyniki w końcu są. Akurat tak złożyło się, że w tym czasie byliśmy u moich Rodziców. Poinformowałam o tym panią z sekretariatu, i że w związku z tym odbiorę wyniki innego dnia. Nie usłyszałam słowa sprzeciwu, więc uznałam że wynik jest w porządku. Chwilę po zakończeniu połączenia zadzwonił do mnie profesor, który był moim lekarzem prowadzącym z informacją, że muszę stawić się jak najprę...